Z raportu Najwyższej Izby Kontroli przeprowadzonego w województwie lubelskim wynika, że spółki z udziałem miast funkcjonowały w fatalny sposób. Kontrola ujawniła m.in. szokującą nierentowność miejskich firm i niedostateczny nadzór właścicielski nad nimi.
NIK przeprowadziła kontrole w ośmiu spółkach w Lublinie, Chełmie, Białej Podlaskiej i Puławach. Okazało się, że w latach 2016-2019 aż siedem z nich przynosiło straty (w większości przypadków we wszystkich latach tego okresu). Największą stratę w tym okresie zanotował Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji „Bystrzyca” Sp. z o.o. w Lublinie. Wyniosła ona łącznie ponad 21 mln zł netto. Natomiast wśród 28 spółek z czterech kontrolowanych miast największą stratę – 114 mln zł – przyniósł w tym okresie Port Lotniczy Lublin, działający z 50-53% udziałem miasta. W przypadku dwóch spółek (Miejskie Przedsiębiorstwo Robót Drogowych w Chełmie na koniec 2019 roku, Puławski Park Naukowo-Techniczny w Puławach na koniec 2018 roku) straty przewyższyły sumę kapitałów zapasowego i rezerwowych, co wypełniało przesłanki do zwołania zgromadzenia wspólników, którzy powinni podjąć uchwałę dotyczącą dalszego istnienia spółki. Co więcej, firmy osiągające najwyższe straty nie wprowadziły planów naprawczych, bądź ich realizacja była nieskuteczna. Większość kontrolowanych spółek komunalnych w ogóle nie posiadała długoterminowych strategii działania.
Łamanie prawa
Jakby tego było mało, miejskie spółki dopuszczały się łamania prawa. Z raportu NIK wynika, że w Miejskim Przedsiębiorstwie Robót Drogowych w Chełmie w latach 2016-2019 żadne zamówienie publiczne, którego wartość szacunkowa przekraczała równowartość 30 tys. euro, nie zostało udzielone wykonawcy wybranemu zgodnie z przepisami ustawy o zamówieniach publicznych. Łączna wartość skontrolowanych zamówień publicznych udzielonych w tym okresie przez spółkę z całkowitym pominięciem stosowania prawa zamówień publicznych wynosiła ponad 7,7 mln zł netto. W Lublinie i Chełmie naruszany był także zakaz kumulacji stanowisk, czyli niezajmowania stanowisk w dwóch lub więcej organach nadzorczych.
Pojawiły się również nieprawidłowości związane z wypłacaniem wynagrodzeń członkom zarządów lub rad nadzorczych. Jedne zostały zawyżone o 242,5 tys. zł, a inne – zaniżone o 16,3 tys. zł. W kontrolowanych spółkach z udziałem miasta Biała Podlaska wynagrodzenia członków rad nadzorczych i członków zarządu w latach 2018-2019 nie zostały zamrożone na poziomie ustalonym dla roku 2017, do czego zobowiązywały przepisy. W przypadku chełmskich spółek w uchwałach rad nadzorczych, a także w umowach o zarządzanie przewidziano dla członków zarządu prawo do odprawy również w razie złożenia rezygnacji, co było niezgodne z prawem.
Według NIK waga i skala nieprawidłowości stwierdzonych w urzędach i spółkach świadczy o tym, że sprawowany nadzór właścicielski nad spółkami komunalnymi nie był skuteczny w urzędach w Lublinie, Białej Podlaskiej i Chełmie oraz nie był w pełni skuteczny w Urzędzie Miasta Puławy. W efekcie kontroli, NIK skierowała sześć zawiadomień o podejrzeniu przestępstwa do prokuratury. Dotyczą one nadużycia zaufania, nieujawniania informacji publicznej, prowadzenia ksiąg rachunkowych niezgodnie z przepisami ustawy, wydania przez biegłego rewidenta niezgodnych ze stanem faktycznym opinii na temat sprawozdań finansowych, uporczywego uchylania się od obowiązku podejmowania działań w celu ukształtowania zasad wynagradzania członków organu zarządzającego zgodnie z przepisami. NIK skierowała też cztery zawiadomienia do Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych w związku z naruszeniem prawa zamówień publicznych.
Zwycięża prywata
Oczywiście województwo lubelskie nie jest wyjątkiem. W podobnie „gospodarny” sposób działają spółki komunalne w całej Polsce. Na przykład z informacji CBA wynika, że burmistrz Biskupca (woj. warmińsko-mazurskie) i prezes Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Biskupcu podczas przygotowywania inwestycji, a następnie zawarcia i realizacji umowy sprzedaży inwestorowi działek gruntu mieli wyrządzić spółce szkodę majątkową w wysokości prawie 9 mln zł.
Kryminogenne jest samo istnienie spółek miejskich, które na dodatek są nieuczciwą konkurencją dla prywatnych firm. Niejednokrotnie mamy w nich do czynienia nie tylko z łamaniem prawa (co wykazała kontrola NIK i śledztwo CBA), ale samorządowi politycy wykorzystują je całkowicie niezgodnie z przeznaczeniem. Aby nie było bezpośrednich podejrzeń o nepotyzm i kumoterstwo, samorządowcy wzajemnie zatrudniają u siebie pociotków i politycznych sojuszników samorządowców z zaprzyjaźnionego miasta. Dochodzi do patologicznych przerostów zatrudnienia. Na dodatek, spółki samorządowe wykorzystywane są do ukrywania rzeczywistego zadłużenia miasta, które rośnie w dużej mierze w związku z wydawaniem pieniędzy z unijnych dotacji. Efekt jest taki, że w zdecydowanej większości przynoszą straty.
W zamierzeniach pomysłodawców te komunalne firmy miały być czymś lepszym od gminnych zakładów budżetowych, a w rzeczywistości działają jak państwowe przedsiębiorstwa za PRL. Pracujący tam ludzie tak samo nie szanują pieniędzy publicznych i traktują je jak niczyje. Kiedy pojawiają się straty, spółki są zadłużane, a gmina im pomaga, podnosząc opłaty mieszkańcom. Samorządowcy wiedzą, że ludzie nie są aktywni, więc ze strony lokalnych społeczności nie grozi kontrola. Z kolei radni opozycji krytykują rządzących, ale jak sami dorywają się do władzy, to robią to samo, co poprzednicy.
Taki stan rzeczy wynika z tego, że spółki komunalne – podobnie jak państwowe – nie mają realnego właściciela, który by dbał o ich interesy. Samorządowcom bardziej zależy na ich prywatnym majątku niż na majątku gminy czy miasta i wszelkie ich działania podporządkowane są tej zasadzie. Dlatego wszelki nadzór samorządowców nad spółkami komunalnymi siłą rzeczy musi być iluzoryczny. Tak było, jest i będzie, niezależnie kto rządzi. Jedynym skutecznym rozwiązaniem tych problemów może być sprzedaż tych firm w ręce prywatne.
[…] W serwisie Kurier Obywatelski został opublikowany mój artykuł pt. Patologie spółek komunalnych. […]