W kanonie lektur szkolnych zalecanych – czy nawet wymaganych – w liceach przez ministerstwo edukacji nie ma, niestety, żadnego utworu wybitnego polskiego poety – Janusza Szpotańskiego. Ileż ta młodzież traci! Zwłaszcza, że tylko patrzeć jak wsuną do tego kanonu „dzieła” noblistów w rodzaju Szymborskiej czy Tokarczuk…
Na dzisiejszych, post-PRL-owskich często jeszcze s(r)alonach III RP Szpotańskiego uważa się za gorszego poetę, o ile w ogóle za poetę, a nie za grafomana… Ale to autor „Gnoma”, „Carycy” i „Szmaciaka” funkcjonuje w polskiej świadomości literackiej chociażby takimi nieśmiertelnymi frazami, jak:
„Tak się historii koło kręci, że najpierw są inteligenci,
co mają szczytne ideały i przeobrażać chcą świat cały.
Miłością płonąc do abstraktów
najbardziej nienawidzą faktów,
empiria bowiem bardzo brudzi
teoretycznych, czystych ludzi”.
Albo:
„Kto w szpony dostał się hipostaz,
rzeczywistości już nie sprosta”…
Już same tylko wypisy z twórczości Janusza Szpotańskiego byłyby lekturą smakowitą i, jak się okazuje, ponadczasową, wcale nie ograniczoną do rzeczywistości totalniackiego państwa komunistycznego, jakim był PRL. Bo w rzeczywistości politycznej państw demokratycznych oglądamy także licznych „Szmaciaków”, chociaż „teoretycznie” powinno już ich nie być…
Ot, powstaje potężny polityczny front „demokratycznych rządów” i „demokratycznych polityków”, którzy mają tak „szczytne ideały” zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych, że nie widzą faktów: że realizacja tych szczytnych ideałów wtrąci dziesiątki miliony ludzi w biedę wskutek kolosalnej inflacji i wzrostu cen, jaka realizacja tych ideałów wywołać musi, obniżając poziom życia, zwiększając zadłużenie itp., itd., etc. „Zielona energetyka” , „ekologiczna energetyka” brutalnie narzucana krajom biednym przez kraj najbogatsze pod pretekstem „zapobiegania ocieplaniu się klimatu” jest wszakże niczym innym, jak metodą „dojenia” krajów biednych”, którą całkowicie wyznawał towarzysz Szmaciak:
„Na tym się świata ład opiera, że jeden sieje, drugi zbiera”
bo:
„to także mu utkwiło w głowie, że ludzkość również jest surowiec, więc trzeba doić, strzyc to bydło, a kiedy padnie – zrobić mydło”.
Gdy zaś niektórzy „demokratyczni politycy” zapewniają, że „dalsza integracja Unii Europejskiej” jest niezbędna, że trzeba „więcej władzy dla Brukseli” i przekształcić UE w super-pańswto – jak tu nie wspomnieć refleksji towarzysza Szmaciaka:
„My tutaj rządzim i my dzielim:
bez nas by wszystko diabli wzięli! Bo na tym gospodarka traci,
kiedy się państwo mniej bogaci!
Trza w takie wtłoczyć ich wędzidło,
by przez sto lat nie zipło bydło!”.
Nie da się też ukryć, że wielu „demokratycznych polityków” – widać to gołym okiem i słychać gołym uchem – nie tyle robi jakąkolwiek politykę, co uczyniło sobie z niej sposób na łatwe i przyjemne życie, za cudze pieniądze. Ostatnio sypią się z ich strony „zaproszenia” dla emigrantów z Azji i Afryk, „współczują” ich „kobietom i dzieciom” koczującym na granicy, potępiają polskie służby graniczne za twardą postawę – ale jakoś nikt z tych Szmaciaków nie wziął dotąd żadnego emigranta do siebie, na swe własne utrzymanie, nie dal mu wiktu i opieruneku przynajmniej do czasu, aż załatwi mu papiery na wyjazd do Reichu… Ale i na ten temat towarzysz Szmaciak miał swe przemyślenia:
„Cóż, ustrój mamy doskonały, lecz ludzie!… Bo nawet w kadrach
tkwi czasem obrzydliwa zadra”… A obserwując podziały tzw. totalnej opozycji na tle stosunku do tzw.„małżeństw homoseksulanych” czy „aborcji na życzenie” – jak nie wspomnieć tej frazy Szpotańskiego:
„I tak się oto kończy sojusz
teoretyka z lumpem, bo już
gdy każdy własną chce iść drogą
powstaje problem: Kto – kogo?”…
„Szmaciak” to, jak widzimy, postać uniwersalna, ponadustrojowa; były „szmaciaki” w monarchiach, były w dyktaturach, są i w demokracjach. Każdy ustrój ma swoich „szmaciaków”. Właśnie tej jesieni minęła 20 rocznica jego śmierci Janusza Szpotańskiego. Może jakieś liceum przyjmie jego imię?…