piątek, 31 marca, 2023
Google search engine
Strona głównaAktualnościTo przez politykę UE płacimy więcej za energię

To przez politykę UE płacimy więcej za energię

Komisja Europejska wykupiła na Facebooku płatne reklamy, by odpowiedzieć na antyunijną, słynną już billboardową informację polskich elektrowni na temat ETS. Dawno nie widziałem tak nieudolnej, chamskiej i bezczelnej propagandy. W reklamie KE nagromadzono gigantyczną liczbę dezinformacji i przeinaczeń. Właściwie każde zdanie jest kłamstwem lub grubą manipulacją.

Łukasz Warzecha napisał w swoim artykule w tygodniku „Do Rzeczy”, że w sprawie tego, w jakim stopniu Unia Europejska odpowiada za koszty związane z energią elektryczną manipulują wszyscy – rząd i opozycja. Okazuje się, że nie tylko oni. Także, a może przede wszystkim manipuluje ten, kto powinien – przynajmniej teoretycznie – być wyjątkowo bezstronny i uczciwy, czyli Komisja Europejska.

Przekaz KE informuje, że „Polityka UE NIE odpowiada za 60 proc. Twojego rachunku za prąd”. A przecież billboardy nie mówią, że UE odpowiada za 60 proc. rachunku za prąd, tylko że „opłata klimatyczna Unii Europejskiej to aż 60 proc. kosztów produkcji energii”. Rachunek za energię i koszty jej wytworzenia to są dwie różne rzeczy. W rachunku poza kosztami wyprodukowania energii, znajdują się też różne podatki i opłaty czy koszty przesyłu energii. Czy odpowiedzialny za reklamę (współ)pracownik Komisji Europejskiej tego nie rozróżnia, czy też chodziło mu tylko o wywołanie fermentu, a nie przedstawienie prawdy?

  W propagandowej reklamie KE ocenia, że „Polityka klimatyczna UE jest korzystna dla Polaków. Pieniądze ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 trafiają do polskiego budżetu”. Co zwykłego konsumenta coraz droższej energii elektrycznej interesuje, że jakieś tam pieniądze z uprawnień trafiają do budżetu państwa? Ponadto co z tego, że pieniądze ze sprzedaży uprawnień trafiają do polskiego budżetu, skoro znaczną część tych kwot trzeba wydać na to, co chce Bruksela, a nie na to, co jest potrzebne? W szczególności nie można z tych pieniędzy wspomagać energetyki węglowej, aby złagodzić konieczność kupowania przez nią uprawnień. Co więcej, do budżetu ze sprzedaży uprawnień trafia zaledwie około 1/4 sum, jakie przemysł musi wydać na zakup uprawnień.

Zdaniem KE „koszty emisji CO2 stanowią tylko około 20 proc. Twojego rachunku za prąd”. Nawet jeśli to prawda, to na pewno nie „tylko”. Korzystna polityka, bo rachunki są wyższe przez unijną politykę o 20 proc.?! Korzystna, bo Unia mogłaby spowodować, by byłyby wyższe o 100 proc.? Dobry pan ta unijna biurokracja, że od razu nie puszcza nas w skarpetkach, a tylko dowala 20 proc. Przecież gdyby nie było ETS, to nie trzeba by było w ogóle płacić tych 20 proc. Te pieniądze zostałyby w naszych kieszeniach, bo cena energii by nie wzrosła!

Komisja wymienia ponadto rzekome korzyści z unijnej polityki: zdrowsze środowisko, mniejsza zależność od importu paliw kopalnych i modernizacja systemu energetycznego. Czy zdrowsze środowisko? – biorąc pod uwagę tylko kłopoty z odpadami po elektrowniach wiatrowych i fotowoltaicznych, nie jest to takie jednoznaczne. Mniejsza zależność? Pomijając fakt, że nie ma to żadnego znaczenia dla przeciętnego zjadacza chleba, jest wręcz przeciwnie: skutkiem tej polityki jest konieczność ZWIĘKSZENIA, a nie zmniejszenia importu gazu przez Polskę (by zastępować nim węgiel i by wspomagać nim wiatraki). Ale Komisji Europejskiej właśnie o to chodzi, żeby Polska kupowała rosyjski gaz od Niemców, bo realizuje przecież niemieckie interesy, a nie polskie. Po to m.in. wybudowano Nord Streamy. Ten drugi zostanie certyfikowany i uruchomiony, gdy tylko opadnie wojenny kurz na Ukrainie. Modernizacja systemu energetycznego? Przecież jeśli energetyka zmarnuje pieniądze na zakupy absurdalnych i nikomu do niczego niepotrzebnych uprawnień do emisji dwutlenku węgla, to będzie miała MNIEJ, a nie więcej pieniędzy na inwestycje.

Pojawiła się przeróbka billboardu, w której wyrazy „polityka klimatyczna UE” zaklejono wyrazem „węgiel”. Że droga energia w Polsce to niby wina nie UE, a węgla. To już totalnie pokrętna logika. Kto jak nie Bruksela wprowadziła opłaty za produkcję energii z węgla?
Przecież, gdyby nie konieczność kupowania uprawnień do emisji dwutlenku węgla, to produkcja energii z węgla byłaby znacznie tańsza. W czym winny jest węgiel? Tym, że przy jego spalaniu emituje się dwutlenku węgla, który UE opodatkowała. No więc to Bruksela nakazuje rezygnację z węgla, z którego z powodu unijnych regulacji produkcja energii jest droższa. Administracyjnie można nałożyć dodatkowe podatki na cokolwiek. Wtedy dodatkowo opodatkowany produkt będzie droższy – to oczywiste. Nie rozumie tego Bruksela i jej apologeci? Za wysoką akcyzę od paliw odpowiedzialna jest rafineria czy jednak Bruksela?

Jestem przerażony zaślepieniem ludzi, którzy uważają, że w tej informacyjnej walce to Komisja Europejska ma rację. Gotowi są kłócić się i wyzywać. Tak jakby nie rozumieli manipulacji, ale i celów takiego działania Unii Europejskiej. Unii, której decyzje są dokładnie przeciwskuteczne dla planowanego celu. A może o to chodzi, by ludziom mydlić oczy, a prowadzić politykę korzystną nie dla własnych obywateli, a głównie dla Moskwy, która przecież pasie się na unijnej polityce energetyczno-klimatycznej i dzięki niej może prowadzić wojnę na Ukrainie? Bo to Unia coraz więcej płaci jej nie tylko za gaz, ropę i węgiel po zamknięciu kopalni, ale i inne towary, których produkcję z powodu ETS wyrzucono poza Unię właśnie do Rosji (np. stal czy aluminium).

PODOBNE ARTYKUŁY

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

- Advertisment -
Google search engine

POPULARNE

OSTATNIE KOMENTARZE