W środku kryzysu gospodarczego wywołanego pandemią parlament przegłosował spore podwyżki pensji urzędników. Wynagrodzenie prezydenta RP wzrosło o 40%. Diety dla radnych o 60%. Podobnie jak maksymalnie dozwolona płaca prezydentów miast.
Rady miast zwykle uzależnione politycznie od swojego prezydenta czy burmistrza od razu wzięły się do roboty. Niektóre samorządy podniosły zwierzchnikowi władzy wykonawczej wynagrodzenie do maksymalnej stawki. Tak było w Gdańsku, gdzie radni poszli na całość. Wypłatę prezydent Aleksandry Dulkiewicz zwiększyli z 12 525,94 zł brutto miesięcznie (dotychczasowe maksimum ustawowe) do 20 041,5 zł brutto (nowe maksimum ustawowe). To wzrost o dozwolone 60%. Jeszcze więcej skoczyło wynagrodzenie prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego, bo aż o 79%! Wzrosło ono z 10 940 zł brutto do 19 602,5 zł brutto.
Wrocławskie wynagrodzenia
Także rajcy Wrocławia uchwalili, że prezydent tego miasta Jacek Sutryk będzie pobierał wynagrodzenie zasadnicze w maksymalnej dopuszczanej przez prawo wysokości. Przeciwko decyzji o podniesieniu pensji dla prezydenta i wrocławskich radnych jako jedyny radny głosował Robert Grzechnik. „Stanowisko radnego czy prezydenta miasta w mojej opinii powinny obejmować osoby o ustabilizowanej sytuacji finansowej, które idą do rady miasta, gdy już coś osiągnęły, a nie po to, żeby coś osiągnąć – szczególnie na płaszczyźnie finansowej. Dlatego sądzę, że odrzucenie podwyżek w tym trudnym pandemicznym czasie nie powinno być dla nikogo problemem, za to przełożyłoby się na większy szacunek do naszej jakże odpowiedzialnej funkcji publicznej. Rozumiem argumenty za podwyżką diet, mówiące o ilości pracy i odpowiedzialności za miasto z 6-miliardowym budżetem, jakim jest Wrocław i zgadzam się z nimi. Jednak w obecnej sytuacji, gdy miasto boryka się z problemami finansowymi, to my jako radni wraz z prezydentem powinniśmy dawać przykład i zacząć oszczędności właśnie od siebie” – napisał Grzechnik na FB. Dodał, że żeby nie być gołosłownym, połowę z swojej podwyżki będzie przeznaczał na cele charytatywne. A połowę dlatego, że „gdyby te pieniądze zostały w kasie miasta, nie więcej niż połowa z nich byłaby dobrze wykorzystana”.
Zresztą władze Wrocławia mają doświadczenie w przyznawaniu zbyt wysokich pensji. Kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli wykryli, że kierownik artystyczny Opery Wrocławskiej otrzymywał średnie wynagrodzenie na poziomie 63,7 tys. zł za miesiąc, czyli przekraczające aż czterokrotnie stawki obowiązujące za wykonywanie podobnych zadań w innych polskich teatrach operowych. Kontrakt podpisano na 46 miesięcy, a łącznie opiewał na sumę ponad 2,9 mln zł.
W małych miastach nie lepiej
Niestety nie tylko władze wielkich miast szastają pieniędzmi podatników. Do maksymalnych stawek (4294,61 zł) wzrosły diety radnych w Sosnowcu i Dąbrowie Górniczej. Natomiast w sąsiedniej 29-tysięczniej Czeladzi radni podnieśli sobie nieopodatkowane diety o połowę. Przewodniczący rady miejskiej będzie otrzymywał 3221 zł (dozwolone maksimum w miastach tej wielkości), wiceprzewodniczący oraz przewodniczący komisji rady miasta – 3060 zł, a radni niepiastujący dodatkowych stanowisk – prawie 2900 zł. Paweł Ożóg, oburzony mieszkaniec Czeladzi, napisał w mediach społecznościowych, że tak wysokie diety nie należą się czeladzkim radnym: „przychodzicie do urzędu dwa razy w miesiącu, macie po godzinie dyżuru w tygodniu i bierzecie za to ponad 3 tysiące złotych. A wasze interpelacje… dotyczące przycięcia drzew, zmiany rozkładu kursowania danej linii autobusowej czy zamontowania karmnika dla ptactwa wodnego…”. Na jednym z płotów w Czeladzi zawisł nawet transparent z napisem: „W dobie kryzysu, inflacji, pandemii radni ratują portfele podnoszeniem własnych premii”. Szybko został usunięty – podobno z decyzji władz miasta.
Podczas głosowania podwyżek w Czeladzi znalazła się jedna uczciwa radna Barbara Strzelecka, która miała wątpliwości wobec projektu uchwały i wstrzymała się od głosu. Buntowników władza nie lubi. W swoim oświadczeniu Strzelecka napisała: „Z projektu uchwały wynikało, że podwyższona zostanie dieta od 1000 do 1200 zł na osobę, w zależności od pełnionej funkcji. Miałam duże wątpliwości co do podwyżki, a szczególnie jej wysokości i dlatego wstrzymałam się od głosu. Za to, że nie zagłosowałam za przyjęciem uchwały zwołano w trybie pilnym spotkanie klubu „Razem dla Czeladzi”, na którym to przewodnicząca Jolanta Moćko złożyła wniosek o wydalenie mnie z klubu. By nie stawiać koleżanek i kolegów w sytuacji głosowania za usunięciem mnie z klubu, złożyłam rezygnację”. Z kolei wynagrodzenie burmistrza Czeladzi Zbigniewa Szaleńca zwiększono do ponad 18 tys. zł. O burmistrzu i jego żonie, która pełni funkcję dyrektora miejskiego muzeum, Ożóg dodał: „A czeladzka królewska para zrobiła sobie z naszego miasta prywatny folwark, który łupi, jak tylko może. Gardzę tak bardzo”.
Zapłacą podatnicy
Co ciekawe, podwyżki weszły w życie od stycznia 2022 r., ale wyższe wynagrodzenie prezydentom i burmistrzom przysługuje z wyrównaniem od 1 sierpnia 2021 r. Czy w sektorze prywatnym ktoś słyszał o podwyżkach naliczanych od kilku miesięcy do tyłu? Czy w sektorze prywatnym w ogóle możliwe byłyby podwyżki z miesiąca na miesiąc w kilkudziesięcioprocentowej skali? Wolne żarty. Żaden pracodawca nie może sobie na coś takiego pozwolić, bo zwyczajnie by popadłby w tarapaty finansowe. Inaczej jest w przypadku urzędników. Ich pensie nie są zależne od ich efektywności ani od wydajności podmiotu, w którym pracują. Zależą jedynie od tego, ile politycy zdecydują się na wyrwanie podatnikom, którzy de facto finansują całą tę biurokrację.
Jedno jest pewne: dla urzędników (którzy nie budują dobrobytu, a jedynie go konsumują) i ludzi związanych z władzą nie będą straszne nawet drastyczne podwyżki cen paliw, gazu, energii elektrycznej, odbioru śmieci, papieru toaletowego i wszystkich innych towarów i usług. Oficjalna inflacja sięgnęła w grudniu 2021 r. 8,6%, jednak wszyscy widzą, że wzrosty cen są znacznie większe. „Rząd się wyżywi”, jak powiedział rzecznik rządu PRL Jerzy Urban.