Na tle Europy Zachodniej Polska wciąż jawi się jako kraj o stosunkowo łagodnym systemie pandemicznych obostrzeń: Austria wprowadziła już obowiązek szczepień przeciw COVID-19; Niemcy rozważają zastosowanie podobnego rozwiązania; we Włoszech osoby pozbawione paszportu covidowego wkrótce nie będą mogły wejść do budynków użyteczności publicznej.
Szykują zamach na swobody obywatelskie
W portalu Onet pojawił się artykuł, w którym czytamy, że: „Nowe restrykcje, które dotyczyć mają okresu świątecznego, to dopiero początek. W planach rządu, jeśli liczba zakażeń i zgonów nie spadnie, jest wprowadzenie w szybkim tempie takich obostrzeń, które w praktyce odizolują osoby niezaszczepione, uniemożliwiając im m.in. pójście do kościołów, restauracji, galerii handlowych, kin, na koncert czy stadion sportowy”. W materiale pojawia się informacja odnośnie planów rządu na wprowadzenie po Nowym Roku paszportów covidowych, przyznanie pracodawcom prawa do wglądu w dane pracowników dot. ich szczepień, jak również skierowanie niezaszczepionych dzieci na nauczanie wyłącznie w formie zdalnej.
Ciężko jest obecnie wyłowić przydatne informacje z medialnego szumu, stąd wiele osób mogło mieć wątpliwości co do prawdziwości informacji podanych w artykule. Z ratunkiem przyszedł nam poseł PiS Bolesław Piecha, który w programie „Gość Wydarzeń” potwierdził plany obozu rządzącego dotyczące zaostrzenia obostrzeń. Polityk rozmawiał z posłem z ramienia Konfederacji Arturem Dziamborem, który nie podzielał jego entuzjazmu dotyczącego pakietu kolejnych restrykcji, nad którymi właśnie trwa dyskusja wewnątrz PiS-u.
Nowe przepisy będą przyznawać pracodawcom prawo do sprawdzania certyfikatów szczepienia/ozdrowieńca swoich pracowników. Niezaszczepieni pracownicy mają mieć obowiązek poddawania się testom na obecność COVID-19 dwa razy w tygodniu. Pracowników, którzy z jakiegoś powodu odmówią poddania się testom, mogą spotkać przykre konsekwencje ze strony pracodawcy. Do najłagodniejszych należą: przeniesienie pracownika na stanowisko niewymagające kontaktu z innymi pracownikami bądź klientami lub (jeżeli będzie to możliwe) praca w formie zdalnej. Ponadto tego rodzaju niepokorni pracownicy mogą być kierowani na urlopy bezpłatne, co zrodzi podobne skutki jak bycie zwolnionym. Zapytany, czy nowe prawo umożliwi zwalnianie niezaszczepionych pracowników, poseł Piecha odparł: „Sądzę, że na dzisiaj ta ustawa tego nie zakłada”.
Nadgorliwa „pomoc” państwa
Pracodawca może nie być zainteresowany w kontrolowaniu poziomu wyszczepialności swojej załogi, dlatego według nowych przepisów aparat państwowy będzie miał możliwość nakładania kar finansowych na tych przedsiębiorców, którzy z nieuwagi bądź zwykłego lenistwa nie będą pilnować przestrzegania reżimu sanitarnego w swoich firmach.
Poseł Piecha zapytany, czy Polska będzie szła drogą Austrii albo Australii w kwestii obostrzeń, odparł: „Tego nie mogę wykluczyć”. Obecnie w Austrii wstęp do lokali gastronomicznych, obiektów kulturalnych i sportowych czy możliwość skorzystania z usług np. fryzjerów mają tylko osoby posiadające certyfikat szczepienia lub ozdrowieńca. Sam ważny test nie daje już tego typu uprawnień. Co więcej, od 1 lutego szczepienia w Austrii mają być obowiązkowe, co oznacza, że każdy, kto nie przyjmie szczepionki, będzie karany mandatem w wysokości 3600 euro. Co ciekawe, kara ma być naliczana po każdym wezwaniu na szczepienia, jeżeli Austriak odmówi. Przez cały rok uchylania się od szczepień można więc zebrać naprawdę pokaźny dług na koncie.
Australia z kolei zasłynęła niemal całkowitą izolacją kraju – państwo opuszczać mogą tylko osoby posiadające na to stosowne pozwolenie (np. prowadzące handel zagraniczny), które udokumentowały konieczność wyjazdów. Granice między poszczególnymi stanami również zostały zamknięte. Ponadto w miejscach publicznych rozmieszczono kody QR, które zeskanować musi każdy, kto chce skorzystać z danego miejsca. Australijczycy odbywający kwarantannę w domu muszą pobrać stosowną aplikację, która od czasu do czasu wysyła prośby o potwierdzenie tożsamości oraz miejsca przebywania. Największe kontrowersje wzbudził fakt, że aplikacja korzysta z funkcji rozpoznawania twarzy i geolokalizacji.
Przeszczepienie zagranicznych wzorców
Poseł Piecha nie wyklucza przeszczepienia takich rozwiązań na nasz rodzimy grunt. Wie jednak, że tak odważny projekt musi natrafić na opór, zwłaszcza że omawiane przepisy już natrafiły na sprzeciw, i to w łonie samego PiS-u – polityk przytoczył przykład posłanki Siarkowskiej. Obóz rządzący może jednak w tej sprawie liczyć na wsparcie ze strony Lewicy, która 5 grudnia przedstawiła własny projekt ustawy instalujący w Polsce obowiązek szczepień. Przeciwko zaostrzeniu obostrzeń konsekwentnie wypowiadają się posłowie Konfederacji. Natomiast stanowisko pozostałych klubów poselskich do tej pory pozostaje niejasne.
„Bardzo bym sobie tego życzył, aby do kina chodzili tylko ludzie z certyfikatem covidowym” – podsumował poseł Piecha. Być może Polacy mają do czynienia z kolejną odsłoną taktyki salami – rząd zamiast od razu ogłaszać pełny lockdown, decyduje się na stopniowe odcinanie kolejnych swobód obywatelskich plasterek po plasterku. Takie podejście jest w pełni zrozumiałe, biorąc pod uwagę frekwencję obywateli na antypandemicznych demonstracjach, które odbywały się w całym kraju na przestrzeni ostatnich miesięcy.
Co ciekawe, jeszcze pod koniec listopada minister zdrowia Adam Niedzielski (ekonomista – podkreślmy!) przyznał wprost, że lockdown po prostu… nie działa. „Na pewno wiemy w tej chwili, że restrykcje są mało skutecznym środkiem ograniczenia wzrostu pandemii” – stwierdził w rozmowie z RMF FM.
Co zatem uległo zmianie w niecały miesiąc? Można spekulować, ale wydaje się, że przyczyna leży w dyspozycjach docierających do rządzących z obcych ośrodków wpływu.